
Jak wrażenia po pierwszym odcinku?

Outlander to serialowa adaptacja "Obcej" Diany Gabaldon i, jeśli serial będzie miał odpowiednio duży fandom, to możliwe, że sfilmowane zostaną także pozostałe tomy cyklu. Główna bohaterka, Claire świętuje z mężem zakończenie II wojny światowej na wakacjach w Szkocji i w efekcie zapuszczenia się samej do magicznego kamiennego kręgu, jakich to w Szkocji pełno, zostaje cofnięta do wieku XVIII w sam środek konfliktu szkocko-angielskiego. I wzięta po kolei za dziwkę/druidkę/szpiega angielskiego/szpiega francuskiego/szpiega szkockiego... Niepotrzebne skreślić.
Po pierwszym odcinku jestem tysiąkroć na Tak. Przeprzeprzepiękny soundtrack, który mogłabym słuchać w kółko, i w kółko, i w kółko. Dialogi przepisane z książki, nawet jeśli odrobinę zmienione zostają sytuacje, w których padają (boli mnie tylko, że wycięto piękny dialog o wytwarzaniu szkockiego piwa *chlip*), fantastyczna gra aktorów... I gaelicki. Tak, tak, tak! W tym serialu rzeczywiście wykorzystują nie tylko piękno Szkocji i szkockiego akcentu, ale i gaelicki szkocki, który jest muzyką dla moich uszu. I najlepszym dowodem na to, że scenarzysta przeczytał książkę!

Na zachętę obrazek z ładnym Szkotem:
