Jednak po chwili obserwowania swoich chłopców, jego wzrok znów uciekł w kierunku upierdliwego obserwatora, który tym razem patrzył wprost na niego. Zmarszczył brwi, zastanawiając się czego tamten może chcieć. Może powinien podejść bliżej? Już miał wstać, kiedy przypomniał sobie historie opowiadane mu przez jednego z braci matki, który miał okazję poznać te, na pierwszy rzut oka łagodne istoty z innej strony. Historie o tym jak niebezpieczne i bezlitosne potrafią być. Przeniósł szybko wzrok na dzieci, ale te bawiły się w bezpiecznej odległości od siatki ogrodzenia. Mimo młodego wieku jego chłopcy również mieli styczność z tymi zwierzętami, ale tylko pod jego ścisłym nadzorem i tylko z tymi, których znał wiele już lat. Nie ufał im co prawda w stu procentach, ale zazwyczaj mógł przewidzieć ich następny ruch i w razie zagrożenia zabrać swoich synów w bezpieczne miejsce.
Wiele lat pracy z przedstawicielami tego drugiego gatunku nauczyło go cierpliwości, jednak ten szczególny osobnik zaczynał powoli go denerwować. Może powinien jakoś go odstraszyć, czymś w niego rzucić? Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu potencjalnej broni, ale dostrzegł jedynie Barbarę zmierzającą w jego stronę.
Barbarę lubił z nich wszystkich najbardziej. Zawsze była dla niego miła i przynosiła mu jedzenie. Również teraz niosła ogromne kawałki mięsa, które zostały już zauważone przez jego synów, którzy natychmiast pobiegli w stronę jedynej pracownicy zoo, której się nie bali. Barbara karmiła ich mlekiem z butelki, kiedy byli jeszcze mniejszymi szympansami niż są teraz. Przez moment pomyślał o ich matce, która umarła w czasie porodu.
- Niki! Chodź tutaj, albo oni wszystko ci zjedzą! - Głos Barbary odegnał smutne myśli z jego głowy. Ostatni raz spojrzał na człowieka, który wciąż przyglądał się im uważnie zza ogrodzenia, i na czterech łapach pobiegł szybko po należące mu się kawałki mięsa.