Palmer pisze:A czym jest aborcja? Jak byście ją zdefiniowali, bo przecież tylko głupcy rozmawiają o czymś czego nie potrafią zdefiniować.
Najlepsza definicja, zgodna z rzeczywistością jest taka:
aborcja jest to zabicie osobnika należącego do gatunku homo sapiens (czyli człowieka) w fazie prenatalnej.
Poetycko można by dodać: zanim zobaczy choć promień słońca i twarz własnej matki.
Myślę, że nikt przy zdrowych zmysłach temu nie zaprzeczy, prawda? 
IMO nie ma sensu o tym dyskutować, tak samo jak nie idzie debatować nad istnieniem Boga, ale kusi mnie, by wtrącić swoje trzy grosze (mam nadzieję, że forumowicze nie wezmą mi tego za złe
)
"Zabicie człowieka w fazie prenetalnej"... Można żonglować terminami - "płód", "zlepek komórek", "galaretka", "zarodek"; "aborcja", "usunięcie", "zabieg" i tak dalej. Każde słowo ma własny ładunek. Język tworzy rzeczywistość. Co więcej, próbując definiować, brniemy w nieskończoność. Zaraz trzeba też wyjaśnić, co to jest "człowiek", kiedy się zaczyna itd. Idąc logiką "prenatalną", można powiedzieć, że stosunek przerywany to też zabicie człowieka w fazie prenatalnej, bo by przecież powstał i się narodził, gdyby plemniczek połączył się z komórką. Granica zapłodnienia jest równie arbitralna, jak granica wyjścia z macicy.
Choćbyśmy nie wiem jak się zapierali, życie ludzkie nie ma jednej, absolutnej wartości. Są tylko pewne umowne zasady, konstrukty społeczne, które przyjmujemy w naszej cywilizacji albo odrzucamy. Banał, ale wszystko jest względne. Nawet imperatywy w stylu "nie zabijaj".
Kogo uratowałbyś z pociągu pędzącego do Auschwitz, gdybyś mógł wybrać tylko jedną osobę? 90-letniego starca, czy pięcioletnią dziewczynkę? A dylemat wagonika? Decyzje o tym, komu żyć, a komu umierać, zapadają codziennie w szpitalach i zakładach opieki paliatywnej.
Stawiamy życie kilkutygodniowego zarodka przeciw zrujnowanemu życiu tej dziewczyny i być jej otoczenia, nie mówiąc już o marnej egzystencji niechcianego dziecka. Dla mnie rachunek jest prosty. W sytuacji, gdy płód nie czuje bólu, a co dopiero świadomości własnego istnienia, nie widzę podstaw, by odmówić aborcji. Oczywiście, gdybym był demonem Laplace'a i posiadał wiedzę nieskończoną, mógłbym przewidzieć wszystkie konsekwencje i możliwe ciągi wydarzeń i może wtedy zmieniłbym zdanie. Ale nikt nie jest stuprocentowym utylitarystą. Życie Twojej rodziny jest dla ciebie cenniejsze, niż 100 przechodniów na ulicy. Czy atrakcyjna dziewczyna nie powinna się powstrzymać od związku z równie atrakcyjnym chłopakiem, jeżeli złamie to serce pięciu innym, zakochanym w niej?
Jak zmierzyć wartość cierpienia, bilans zysków i strat? Nasze narzędzia poznawcze są niedoskonałe i nigdy perfekcji nie osiągną.
Człowiek to tylko śmieszna, mała istotka, która na potrzeby życia z innymi musi przyjmować takie lub inne fikcje i kompromisy. Od egoizmu można uciec tylko częściowo.