Robertowi nie szło z nauką, w podstawowej szkole nie zdał do następnej klasy. Nie lubił czytać ani uczyć się. Ojciec nie mógł tego przeżyć. Jak to? Jego jedyny syn i taki słaby?! Mój brat był oczkiem w głowie mamy. Jeździła gdzie się dało, by tylko syn przeszedł do następnej klasy, zmienił nawet szkołę średnią, w której również zdarzyło mu się nie awansować do następnej klasy.
Pewnego dnia byłam świadkiem akcji na podwórku:
- Ty głąbie kapuściany! - wrzeszczał ojciec na brata – Tłumaczyłem ci przecież! Nie tak trzeba orać!
Spoliczkował syna, aż ten zrobił się purpurowy.
Nie raz brat cierpiał, doznawał upokorzeń i z czasem to wszystko negatywnie odbiło się na całym życiu. Pamiętam, że był wesołym o jasnej twarzy chłopcem, bez skazy. Graliśmy w piłkę nożną, chowaliśmy się, uczył mnie gry w w ping ponga. Kochałam go z całego serca.
Minął tydzień od pogrzebu. Przyjechałam do domu na weekend, i tu zaczął się horror. Matka z bratem byli potwornie pijani, a ja samotna z bólem i rozczarowaniem.
Wieczorem oglądałam film siedząc na podłodze. Opierałam plecy o łóżko ojca i podjadałam słone paluszki. Tata i ja bardzo lubiliśmy je chrupać. Część zostawiłam na podłodze i położyłam się obok pijanej matki. Bałam się sama spać. Bałam własnego ojca!
Zanim usnęłam, usłyszałam dziwny szelest. Nie wiem czy to wszystko snem było, czy jawą. „Tak. To tata przyszedł i je paluszki”- pomyślałam. Po chwili ogarnął mnie koszmar: Oto ojciec zaczął biegać dookoła okrągłego stołu:
- Nie śpij z nią! Nie śpij z nią! - wołał.
Byłam przerażona. To była najbardziej mroczna noc w moim życiu. Ta gonitwa trwała jakiś czas, niemal jak horror „The Ring”. Ten sam stół, wokół którego biegałam szczęśliwa w Święta Bożego Narodzenia, zamienił się w epicentrum zła, był krzykiem złości, niewysłowionej rozpaczy.
Następnego dnia spałam w swoim pokoju sama. Cisza.
Zrozumiałam; Nie chciał, bym spała z pijaną matką.
W szkole rzuciłam się w wir nauki. Zachorowałam na bulimię. Wypluwałam samotny świat, a może to świat bez ojca mnie nie chciał?
Prawie w rocznicę śmierci, znowu pojawiły się dziwne znaki. Była noc. Z pobliskiego stawu dochodził rechot żab, nad uchem raz po raz rozlegało się brzęczenie komarów. W sąsiednim pokoju usłyszałam krzyk matki. „Aha, zaczyna się” - pomyślałam.
Leżałam na boku i poczułam, jak tata kładzie się za moimi plecami. W ogóle się nie bałam. Po chwili pomyślałam: - Tata, idź stąd , bo mi niewygodnie.”
Matka znowu zaczęła krzyczeć.
Rankiem zastałam ją w kuchni siedzącą przy stole. Była bardzo smutna i blada.
- Ojciec był u mnie. Czułam na dłoniach jego opuszki. Dusił mnie. Byłam przerażona.
- Wiem – odpowiedziałam, uśmiechając się. - U mnie też był.
Moja siostra Ala... i ojciec. O nich napiszę w następnym rozdziale, jeśli tylko chcecie